Oscylator Krauzego i Giertycha
Ryszard Krauze i mec. Roman Giertych stworzyli w giełdowej spółce Polnord oscylator niczym Bagsik i Gąsiorowski z Art „B” – wartość działek zawyżano kilka, a nawet kilkanaście razy. Napompowane niczym balon działki służyły do wyłudzania kredytów z państwowych banków. Były też zabezpieczeniem – tak naprawdę fikcyjnym – emitowanych przez spółkę obligacji. W końcu balon pękł, bo wartości gruntów nie można było podwyższać bez końca. Polnord stanął na krawędzi bankructwa. Spółkę, która miała największy bank ziemi w Polsce, pozwalający na wybudowanie miliona metrów kwadratowych mieszkań, przejęli w 2020 r. Węgrzy za ułamek procenta wartości księgowej i rok później wycofali z giełdy. Branża budowlana plotkuje, że pieniądze na tę inwestycję wyłożyli Rosjanie.
– Mechanizm oscylatora był prosty – opowiada były menedżer Polnordu wysokiego szczebla. – Rzeczoznawca wyceniał grunt powiedzmy na 30 mln zł. Był on zabezpieczeniem kredytu. Później przychodził inny rzeczoznawca i ta sama działka była już warta 50 mln, więc można było wziąć pod nią kolejny kredyt. Za jakiś czas jej cena przekraczała 100 mln zł, choć było to nadal to samo pole kukurydzy, na którym nic się nie działo. W PKO BP nikt nie zwracał uwagi, że wycena gruntu odbiega znacząco od ceny rynkowej. Kredyty były przejadane. Nie mogliśmy rozpocząć budowy. Dlaczego? Bo cena gruntu była już tak absurdalnie wysoka, że każdy projekt generowałby olbrzymią stratę. Mieszkania kosztowałyby tyle, że nikt by ich nie kupił. A przy stratach banki nie chciałyby pożyczać pieniędzy. Pozostawał oscylator.
„Goryl” Giertycha, czyli „słup”
Jeden z przykładów. Założona w lipcu 2010 r. spółka z o.o. Properis 33, z kapitałem 5 tys. zł, nie prowadziła żadnej działalności ani nie zatrudniała pracowników. Jakimś cudem wygospodarowała jednak 7,5 mln zł (!) i 22 września 2010 r. kupiła od Prokomu Investestments Ryszarda Krauzego ok. 250 tys. m kw gruntu w Dopiewcu pod Poznaniem. 30 września 2010 r., a więc 8 dni później, działkę tę sprzedała Polnordowi, kontrolowanemu przez Krauzego za 27 mln zł. Prezesem Properis 33 (spółka istnieje do dziś) jest Sebastian J., ps. „Foka”, kierowca, ochroniarz i „słup” mec. Giertycha w licznych spółkach. Właścicielką wszystkich udziałów była jego żona. Gdy sprawdzaliśmy rejestr spółek, „Foka” – dobry znajomy Giertycha jeszcze z czasów Ligi Polskich Rodzin – wyświetlił się w dwudziestu jeden podmiotach. „Foka” jest między innymi prezesem spółki Klim-Seal, która dawniej nazywała się Giertych – Kancelarie.
Skąd Sebastian J. wziął tyle pieniędzy? Śledczym nie chciał tego powiedzieć. Ponoć wspominał o pożyczce od znajomych, których nazwisk nie może sobie przypomnieć. Prokuratura ustaliła, że pieniądze z lewych transakcji zostały wytransferowane do cypryjskich spółek Krauzego, a część trafiła do Romana Giertycha.
Kim jest „Foka”? W 2009 r. „Dziennik” pisał, że to „goryl” Giertycha, o którym mecenas mówi ciepło „Sebuś” i który odpowiada za finanse partii Libertas. „Do bólu lojalny „Foka” spodobał się Romanowi Giertychowi. Krótko pracowali razem w biurze porad prawnych. Gdy biuro trzeba było zamknąć, nadeszły ciężkie czasy dla Sebastiana J. Zaczepił się w agencji ochrony. Był bramkarzem w kilku lokalach, potem trafił do znanej agencji ochrony „Wydział”. Należała do byłego antyterrorysty Mieczysława Zapióra, znanego jako „Pancernik”. Zapiór prowadził interesy m.in. z Ireneuszem Sekułą, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w 2000 roku. W tym okresie pracował tam też J. Sam „Pancernik” utonął w 2001 roku w Egipcie. Jego ciało nigdy nie zostało odnalezione” – pisał Mikołaj Wójcik.
Co ciekawe, za poprzedniego rządu PO-PSL oplem astra „Foki” jeździł „w ramach czynności poselskich” minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Przynajmniej tak napisał w dokumentach.
Wycisnąć Polnord jak cytrynę
„Foka” to jednak nie tylko znakomity kierowca i ochroniarz, troskliwy opiekun dzieci Giertycha, ale również świetny „słup”. W ciągu ośmiu dni jedna działka pod Poznaniem przepuszczona przez „Fokę” dała zarobić Krauzemu i jego ludziom prawie 20 mln zł. Dlaczego słynny biznesmen postanowił okraść swój Polnord, który budował Miasteczko Wilanów? Otóż Krauze kontrolował spółkę, bo miał najwięcej akcji – 21 procent. Pozostały akcjonariat był rozproszony. Wyprowadzając pieniądze przez „słupy” Giertycha okradał więc pozostałych akcjonariuszy. Krauze potrzebował gotówki na poszukiwanie ropy w Kazachstanie. Poza tym obawiał się, że jeśli Polnord nie będzie spłacał kredytów, to w końcu akcje przejmą banki. Postanowił wycisnąć spółkę jak cytrynę, pozostawiając tylko skórę.
Inna transakcja zakwestionowana przez prokuraturę polegała na sprzedaży Polnordowi przez Prokom Investments, oczywiście przez „słupa” mec. Giertycha, wierzytelności za 73 mln zł. Były to roszczenia Prokom Investments wobec warszawskiej gminy o kanalizację wybudowaną w Miasteczku Wilanów. Prokuratura uznała je za fikcyjne, bowiem Krauze podpisał dokument, w którym przekazał kanalizację miastu nieodpłatnie. Później jednak zmienił zdanie. Sprawa nie jest jednoznaczna, spór w sądzie toczy się od wielu lat. Według prokuratury Giertych otrzymał 4,5 mln zł „pod pozorem umowy na reprezentowanie Polnordu przed NSA”. 2 mln zł z tego honorarium zostało przekazane w gotówce, a 2,5 mln zł w postaci sześciu mieszkań, w atrakcyjnych lokalizacjach w Sopocie i Warszawie. Giertych twierdzi, że zagraniczne kancelarie są znacznie droższe, więc tak naprawdę Polnord zaoszczędził.
Cicho, sza, bo giełda się dowie
Czy Polnord, który sam miał prawie miliard złotych zobowiązań, stać było na kupno za 73 mln zł wierzytelności Prokomu Investments? Nie. Czy ktoś o zdrowych zmysłach kupuje wierzytelności za 100 procent ich wartości, wiedząc że sprawa w sądzie może jeszcze toczyć się kilka lub nawet kilkanaście lat i że obsługa prawna będzie słono kosztować? I że sprawę tę można przecież przegrać. Nie. Dlaczego i tu pojawił się „słup” – pośrednik? Chodziło o to, aby o transakcji nie dowiedziała się giełda. Jeśli interesy prowadzą podmioty ze sobą powiązane, a tak było w przypadku Polnordu (Ryszard Krauze był przewodniczącym rady nadzorczej i kontrolował spółkę jako akcjonariusz) i Prokomu Investments, to należy o tym zawiadomić giełdę. Analitycy giełdowi natychmiast zorientowaliby się, że z Polnordu Krauze wyprowadza żywą gotówkę, dając w zamian wątpliwe papiery.
Piotr W. i Tomasz Sz. – prezes i wiceprezes Polnordu w latach 2012-2015, w prywatnych rozmowach przyznawali, że Ryszard Krauze zmusił ich do wypłacenia mec. Giertychowi kilku milionów złotych oraz przyprowadził do spółki dwóch kontrowersyjnych PR-owców, dawnych dziennikarzy śledczych: Rafała Kasprówa i Macieja Gorzelińskiego. Ich spółka MDI była znana z obsługi J&S – rosyjskich biznesmenów dostarczających ropę do Orlenu. Zasłynęła również z ujawnionej przez „Tygodnik Powszechny” afery akumulatorowej – wylobbowała w Sejmie ustawę, że tylko jedna firma w Polsce może przerabiać stare akumulatory. Stawki MDI już kilkanaście lat temu były astronomiczne, sięgały 100 tys. zł miesięcznie. Ile Kasprów i Gorzeliński zarabiali w Polnordzie? Byli prezesi narzekali, że znacznie więcej niż była warta ich praca. Obecnie Kasprów jest prezesem Synthos Green Energy S.A., spółki z grupy kapitałowej Synthos.
Krauze decydował, prezesi podpisywali
Piotr W. i Tomasz Sz. (obaj mają prokuratorskie zarzuty) podpisywali dokumenty, ale decyzje podejmował Ryszard Krauze.
– Duży Ryszard decydował nawet o tym, jakie dania będą podawane podczas bankietów – opowiada jego dawny bliski współpracownik. – Wszystkim chciał zarządzać sam. Powodowało to liczne komplikacje, bo trudno się było z nim spotkać lub do niego dodzwonić. Pamiętam jak spędziłem cały dzień siedząc na korytarzu biura w Mariotcie. Byłem umówiony. Gdy tak siedziałem, Krauze zdążył polecieć do Gdańska i wrócić do Warszawy. Dla mnie nie znalazł ani minuty.
Fakt, że prezesi wykonywali tylko polecenia właściciela nie zwalnia ich jednak od odpowiedzialności karnej. Mieli do wyboru: brać wysokie pensje i premie i uczestniczyć w oscylatorze lub odejść z firmy. Wybrali pierwsze rozwiązanie. Obaj nie mają sobie nic do zarzucenia. Twierdzą, że powoływanie do życia spółek fasadowych, bo tak określają spółki założone przez „Fokę” i innego współpracownika Giertycha, byłego posła i rzecznika LPR Piotra Ś., jest na Zachodzie zupełnie normalną praktyką. Argumentują, że takie spółki powstają, aby zminimalizować ryzyko. Gdyby na przykład urząd skarbowy doszedł nagle do wniosku, że od transakcji sprzedaży wierzytelności należy się VAT, to od spółki fasadowej o kapitale założycielskim 5 tys. zł skarbówka nic nie wyciągnie.
Oscylator czyni cuda
– Transakcje z udziałem słupów były przeprowadzane bardzo często – twierdzi były pracownik Polnordu. – Oscylator hulał, a zarząd dostawał premie idące w setki tysięcy złotych. Państwowe banki – PKO BP i Bank Gospodarstwa Krajowego – były ślepe i głuche. Takich numerów jak z działką pod Poznaniem czy sprzedażą wierzytelności było ze trzydzieści. Mieliśmy biuro w Moskwie i spółkę joint venture z Rosjaninem. On był z mafii lub GRU. Spółka dostała pożyczkę od Polnordu, kilkadziesiąt milionów złotych. Później Polnord pożyczkę umorzył, a spółkę przejął ten Rosjanin. Gdy już w Polnordzie nie było Krauzego, nowy zarząd złożył w tej sprawie i wielu innych zawiadomienie do prokuratury. Śledztwo zakończyło się umorzeniem.
W lutym 2017 r. Polnord zlikwidował biuro w Moskwie. Nie było już potrzebne.
Nasz informator, który prosił o zachowanie anonimowości, nie dysponował żadnymi dokumentami, które potwierdzałyby jego słowa i istnienie w Polnordzie mechanizmu oscylatora. Prokuratura Regionalna w Lublinie, która prowadzi śledztwo dotyczące Polnordu już 8 lat, od dawna nie udziela praktycznie żadnych informacji. Specjalny zespół złożony w czasach PiS z dwunastu prokuratorów, został zmniejszony do siedmiu.
Dotarliśmy do innej osoby, która mogła posiadać cenne dokumenty Polnordu. Zastanawiała się dwa miesiące, czy je nam udostępnić. Czekaliśmy cierpliwie. W końcu po długich wahaniach nasz niedoszły informator odmówił argumentując, że mógłby zostać oskarżony przez prokuraturę o ujawnienie tajemnicy śledztwa.
Znaczący Akcjonariusz może zajumać
Zgodnie z dziennikarskim abecadłem, informacja jest wiarygodna, gdy pochodzi z dwóch niezależnych źródeł lub została potwierdzona dokumentami. Pozostawała więc mozolna droga przekopywania się przez setki stron raportów giełdowych Polnordu w poszukiwaniu śladów oscylatora lub wyprowadzania pieniędzy ze spółki. Przypominało to poszukiwanie igły w stogu siana. W końcu natrafiliśmy na niezwykle intrygujący zapis w nocie z 2015 r. dotyczącej obligacji Polnordu. Po przetłumaczeniu z giełdowego języka na zrozumiały zapis ten informował, że Polnord wprowadził specjalne zabezpieczenia, aby nie okradał go… Ryszard Krauze. Zapis był po prostu szokujący. Krauze został przedstawiony jako Znaczący Akcjonariusz, który może być jednak dla spółki niebezpieczny.
„Na dzień 31.12.2014 r. Znaczący Akcjonariusz posiadał pośrednio i bezpośrednio 21,59% udziału w kapitale zakładowym Emitenta. Należy zaznaczyć, że w przeszłości miały miejsce transakcje pomiędzy Znaczącym Akcjonariuszem, a Emitentem, w wyniku których Emitent nabywał aktywa od Znaczącego Akcjonariusza. Przeprowadzanie podobnych transakcji w przyszłości ograniczone jest zapisami w pkt. 28.B.2 Propozycji Nabycia. Ponadto, zgodnie z aktualnym Statutem Spółki, opublikowanym w raporcie bieżącym nr 19/2014, nabycie aktywów od PROKOM Investments S.A. (podmiot zależny od Znaczącego Akcjonariusza) lub od jego podmiotów powiązanych wymaga zgody Rady Nadzorczej, o ile wartość sumy takich transakcji w ciągu roku przekracza 500.000 zł. Niezależnie od powyższych zapisów, należy jednak wyobrazić sobie sytuację, w której dochodzi do nabycia przez Emitenta aktywów od Znaczącego Akcjonariusza, a w wyniku tej transakcji pomniejszone zostaje saldo środków pieniężnych należących do Emitenta. Zgodnie z zapisami w pkt. 28.B.2, jeżeli podobna transakcja zostanie przeprowadzona, każdy Obligatariusz będzie miał prawo żądania przedterminowego wykupu Obligacji”.
Jeśli jednak transakcja między spółkami Krauzego została przeprowadzona za pośrednictwem „słupów”, zapis już nie działał. Ale o tym nie wspomniano. Po co więc go wprowadzono? Krauze wśród inwestorów cieszył się coraz gorszą opinią. Chodziło o uspokojenie akcjonariuszy, że nie będzie doił Polnordu.
Zapas ziemi na 50 lat
Raport kredytowy autorstwa Pawła Gosza, analityka z firmy „Michael Strom”, powinien jednak mocno zaniepokoić inwestorów. 18 grudnia 2015 r. Paweł Gosz pisał: „Dopiewiec: Wartość banku ziemi w tej podpoznańskiej miejscowości wynosi 128 mln zł, a potencjał zabudowy ok. 2 500 lokali. Biorąc pod uwagę chłonność tego rynku, roczną wielkość sprzedaży w jednym projekcie w Dopiewcu szacujemy na 50-60 lokali. Na tę chwilę Spółka nie podaje szczegółów dotyczących planowanych terminów rozpoczęcia inwestycji”. Z prostego wyliczenia wynikało, że pod Poznaniem Polnord ma zapas ziemi na 50 lat. A więc pieniądze zostały zamrożone.
W prospekcie emisyjnym z 19 listopada 2013 r., na 241 stronie znaleźliśmy działki z Dopiewca, a wśród nich tę słynną o powierzchni 125 tys. m kw., którą „Foka” we wrześniu 2010 r. kupił za 7 mln zł z hakiem i sprzedał 8 dni później za 27 mln zł. Działka została wyceniona przez rzeczoznawcę na ok. 32 mln zł. A więc „oscylator” zadziałał. Ale jakoś niemrawo. Szukamy dalszych działań „oscylatora”. W księdze wieczystej znajdujemy zapis, że już w listopadzie 2010 r. na działce jest ustanowiona hipoteka zabezpieczająca emisję obligacji o wartości 80 mln zł. Bingo! W 2016 r. ziemia (nadal pole) jest obciążona kwotą ponad 116 mln zł. Oscylator się rozkręcił. Nasz informator mówił prawdę.
Zarządy odchodzą, Giertych zostaje
Przejęcie akcji Ryszarda Krauzego w Polnordzie przez PZU, Bank Gospodarstwa Krajowego i PKO BP spowodowało 1 stycznia 2016 r. zmianę zarządu. Polnord, z którego wyprowadzono setki milionów złotych, miał już wtedy poważne kłopoty.
Członkowie starego zarządu: Piotr W. i Tomasz Sz. domagali się wypłaty sowitych odpraw, które zagwarantował im w umowach Krauze. Nowy prezes Dariusz Krawczyk, który w przeszłości kierował Ciechem i Synthosem, odmówił. Krakowskim targiem zaproponował połowę. Na to z kolei nie chcieli zgodzić się Piotr W. i Tomasz Sz. Argumentowali, że zawsze dostawali absolutorium od rady nadzorczej, podwyżki i premie, a ich praca była dobrze oceniana. Polnord był nagradzany. Prestiżowe nagrody dostawało też Miasteczko Wilanów.
Panowie się nie dogadali. Zaczęły się procesy sądowe i wzajemne doniesienia do prokuratury. Krawczyk wynajął firmę prawniczą, która przeprowadziła w Polnordzie audyt śledczy. Po wykryciu licznych poważnych nadużyć skierował do prokuratury kolejne zawiadomienie. Mimo iż w Polnordzie pojawiła się konkurencyjna firma prawnicza, mec. Roman Giertych nie stracił pracy. Ale miesięczne wypłaty dla jego kancelarii znacznie obcięto. O kilkadziesiąt tysięcy złotych. Z jakiego poziomu do jakiego? Tego niestety nie udało nam się ustalić. Do umowy z Giertychem wprowadzono też klauzulę, że miesięczne wynagrodzenie dla kancelarii zostanie odjęte od premii, która ma zostać wypłacona po wygranych sprawach sądowych. W obronie Giertycha interweniował Krauze. Nic jednak nie wskórał. Polnordu nie było już wówczas stać, aby płacić astronomiczne wynagrodzenie dla kancelarii Giertycha.
Dlaczego Giertych nie wyleciał wówczas na bruk? Ponoć nikt nie domyślał się, że za firmą Properis 33 stoi „Foka”, gdyż w dokumentach figurowała żona „Foki”. Czyżby śledcza kancelaria prawnicza, która zbierała kwity przez pół roku, nie zadała sobie trudu, aby sprawdzić kim jest osoba, przy pomocy której wyprowadzono 92 mln zł? Trudno w to uwierzyć. Jeszcze trudniej zrozumieć jakim cudem Roman Giertych przetrwał w Polnordzie, gdy w sierpniu 2018 r. pojawił się kolejny prezes, tym razem mocno PiS-owski. Nie dość, że nie wyleciał, to – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – przywrócono mu stary zapis z dawnej umowy – bieżące wynagrodzenie miało nie zostać odjęte od przyszłej premii za sukces. Przez kilka lat obsługiwania Polnordu kancelaria Giertycha zarobiła – ostrożnie szacując – kilkanaście milionów złotych.
Ile pieniedzy państwowe firmy straciły na transakcjach z Polnordem? Sprawdza to Najwyższa Izba Kontroli. W sprawie przesłuchano między innymi Pawła Surówkę, byłego prezesa PZU.
Mecenas mdleje, ale gada
15 października 2020 r. na „X” (dawniej Twitter) pojawił się wpis mec. Romana Giertycha: „Zostałem dziś zatrzymany pod zarzutem działania na szkodę jakiejś spółki, skuto mnie kajdankami w przeddzień sprawy aresztowej Leszka Czarneckiego, którego jestem jedynym obrońcą. Nie pozwólcie, żeby moje zatrzymanie przykryło katastrofę epidemiczną rządu PiS, bo taki jest tego cel”. Oświadczenie mec. Romana Giertycha podyktowane współpracownikowi.
Później był ciąg wydarzeń dokładnie zrelacjonowany przez media. Giertych zasłabł podczas przeszukania jego domu przez agentów CBA i trafił do Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego. Prokurator odczytał mu zarzuty w szpitalnej sali. Giertych twierdzi, że był wtedy nieprzytomny, a więc zarzutów mu nie postawiono. A przynajmniej nie zrobiono tego skutecznie. Prokuratura zapewnia, że symulował.
Fragment oświadczenia Prokuratury Regionalnej w Lublinie (20 października 2020 r.): „Kiedy Roman G. dowiedział się o wnioskach wstępnej opinii lekarzy [że można go przesłuchać – przyp. L.K.], rozpoczął symulowanie braku świadomości. Wcześniej wielokrotnie rozmawiał ze swoimi dwoma pełnomocnikami, a także lekarzami i funkcjonariuszami CBA, nie wykazując żadnych problemów w tym zakresie. Prokurator opierając się na opinii biegłych postawił Romanowi G. zarzuty, a następnie przesłuchał go w charakterze podejrzanego w obecności zespołu lekarzy. Po zakończeniu czynności prokuratorskiej problemy Romana G. ze świadomością się zakończyły. Jeszcze w dniu ogłoszenia zarzutów podejrzany rozmawiał z Zastępcą Rzecznika Praw Obywatelskich (…). Rzekomo zły stan zdrowia, uniemożliwiający kontakt z prokuratorem, nie przeszkadzał podejrzanemu w aktywności w mediach społecznościowych”.
Lekarze byli zdania, że stan pacjenta uniemożliwia jego pobyt w areszcie. Prokuratura nie złożyła więc wniosku o areszt, a o poręczenie majątkowe w wysokości 5 mln zł. Sąd się na to zgodził, jednak sąd drugiej instancji poręczenie uchylił. Inne wnioski prokuratury o areszt dla głównych podejrzanych również zostały odrzucone. Łącznie prokuratura postawiła zarzuty dwunastu osobom, między innymi „Foce”.
W grudniu 2021 r. Prokuratura Regionalna w Lublinie wystąpiła o aresztowanie mec. Giertycha, bo nie stawił się na żadnym z 21 terminów przesłuchań. W ciągu roku śledczy wysłali do niego ponad sto wezwań, nawet na włoski adres. Giertych twierdził, że wezwania są bezprawne, a on sam nie popełnił żadnego przestępstwa. Pojawił się w siedzibie prokuratury dopiero latem 2024 r. jako… gość. Odmówił uczestniczenia w jakichkolwiek czynnościach. Śledztwo przedłużono do 16 stycznia 2025 r. Prokuratura zarzuca Giertychowi przywłaszczenie mienia wielkiej wartości (ponad 72 mln zł), wyrządzenie szkody Polnordowi (4,5 mln zł) i pranie brudnych pieniędzy (5,2 mln zł), za co grozi do 10 lat więzienia.
Plajta „Dużego Ryszarda”
Ryszard Krauze, przydomek „Cesarz” lub „Duży Ryszard”, w 2007 roku miał majątek wyceniany na 4,5 mld zł i znajdował się na 5 miejscu listy najbogatszych ludzi w Polsce tygodnika „Wprost”. W tym samym roku znalazł się na liście najbogatszych ludzi świata, miliarderów dolarowych, przygotowywanej przez magazyn Forbes.
Zarobił krocie na informatyzacji ZUS i państwowych firm. Zatrudniał polityków i byłych esbeków. W spółkach Krauzego pracowali m.in. twórca GROM-u gen. Sławomir Petelicki, Wiesław Walendziak, minister w rządzie Jerzego Buzka, a doradzał gen. Marek Dukaczewski, b. szef komunistycznych Wojskowych Służb Informacyjnych. Syn Dukaczewskiego trafił do rady nadzorczej Polnordu.
„Cesarza” pogrążyły bezowocne poszukiwania ropy w Kazachstanie i Rosji oraz spółka Petrolinvest, w którą – pochłonięty gorączką „czarnego złota” zainwestował niemal wszystko, co miał. Ropy nie znalazł, majątek utopił. W 2014 r. zrezygnował z funkcji prezesa Prokom Investments oraz z zasiadania w radach nadzorczych Polnordu, Biotonu i Petrolinvestu. Pod koniec 2015 r. zlicytowano willę Krauzego w Konstancinie. Dawny miliarder wycofał się z życia publicznego. W 2023 roku został pozwany przez młodszą siostrę Karolinę, która jest lekarką, o alimenty w miesięcznej wysokości 16 tys. zł dla schorowanej 91-letniej matki Ireny. Karolina twierdzi, że matką od 5 lat zajmuje się sama.
Giertych ostrzega: „Będę bezwzględny”
15 października 2024 r. na Romana Giertycha postrzeganego jako „młot na PiS” głosowało 23622 osób. W styczniu 2024 r. został wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej. Stanowisko stracił po tym, gdy głosował inaczej niż jego klub w sprawie ustawy aborcyjnej. Jest posłem, przewodniczy sejmowemu zespołowi ds. rozliczeń PiS.
Zapowiedział, że pozwie każdego, kto będzie sugerował, że wyprowadzał pieniądze z Polnordu.
– Będę bezwzględny – napisał na „X”. – Nikomu nie pozwolę się zniesławiać. Czasami oszczercy będą musieli poczekać na pozew, bo moja kancelaria zajmuje się tymi sprawami jakby obok normalnej działalności. Jednakże o wszystkich pamiętamy i na wszystkich przyjdzie kolej. Następne kroki będą dotyczyć prokuratorów, którzy mnie lżyli. Krok po kroku każdego oszczercę dopadnę.
Dziennikarze i redakcje boją się Giertycha. Potrafił ich zastraszyć pozwami cywilnymi i prywatnymi aktami oskarżenia. Giertych jest skuteczny. Często wygrywa.
„Albo rozliczenia przyspieszą, albo dostaniesz Giertycha na wiceministra i on cię zmotywuje” – takie słowa (według „Newsweeka”) przez świętami Bożego Narodzenia miał usłyszeć od premiera Donalda Tuska minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Chodzić miało o powolne tempo rozliczeń ekipy PiS.
Mecenas Giertych zostanie wiceministrem sprawiedliwości albo… pójdzie siedzieć.
Oscylator – mechanizm ekonomiczny opracowany w 1989 r. i wykorzystany przez prezesów spółki Art ”B”: Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego do zwielokrotnienia kapitału, zwany później oscylacyjną akceleracją kapitału.
Oscylator polegał na lokowaniu pieniędzy w bankach, a następnie pobieraniu czeków „potwierdzonych” (tj. gwarantowanych przez bank) na ulokowane kwoty i – w dalszej kolejności – na realizowaniu tych czeków w innym banku, gdzie zakładana była kolejna lokata, pobierany kolejny czek gwarantowany itd. W warunkach panującej wówczas hiperinflacjii jednoczesnej niedrożności systemu przepływu informacji międzybankowej (była to wymiana informacji off-line, a dokumenty przesyłane były zazwyczaj pocztą, kurierem lub – rzadko – telegraficznie) informacja o tym, że czek został zrealizowany w innym banku docierała nierzadko po kilku dniach lub po tygodniu, a do tego czasu lokata stworzona z tych samych pieniędzy była oprocentowana w kilku bankach równocześnie. Sprawnie działający oscylator w ciągu niespełna dwóch lat uczynił z jego twórców bardzo majętnych ludzi.
Za „Wikipedią”
https://wnet.fm/2025/01/13/niepewne-losy-sledztwa-dot-dzialania-romana-giertycha-wobec-spolki-polnord/