Ochrona Okęcia to durszlak
Do samolotów wpuszczano pasażerów, których bagaże nie zostały sprawdzone – informuje Radio „Zet”. Ale kiedyś było jeszcze gorzej. W 2015 r. powiodło się 10 na 10 prób wniesienia na pokład samolotów atrap materiałów wybuchowych, noży itp. Po płycie lotniska krążyła ciężarówka ze sfałszowaną rejestracją, która wjechała dzięki lipnej przepustce. Wyniki prób były tak dramatyczne, że raport utajniono nawet przed ministrem infrastruktury. Jest tajny do dziś.
Zdarzały się przypadki przepuszczenia do strefy bezpieczeństwa Lotniska Chopina pasażerów z niesprawdzonymi bagażami podręcznymi, a także sytuacje, kiedy tacy pasażerowie wsiadali na pokład samolotów i odlatywali bez uprzedniej kontroli – informuje Radio Zet. – O sprawie wiedzą instytucje państwowe, które dbają o bezpieczeństwo ruchu lotniczego: Urząd Lotnictwa Cywilnego, Polskie Porty Lotnicze, Ministerstwo Infrastruktury i Straż Graniczna.
W październiku ubiegłego roku Zarząd Graniczny Komendy Głównej Straży Granicznej napisał do Dyrektora Departamentu Ochrony w Lotnictwie Cywilnym Urzędu Lotnictwa Cywilnego Jacka Zalewskiego. Rozpoczyna się ono nagłówkiem: „Dotyczy stwierdzonego poważnego uchybienia w zakresie ochrony lotnictwa cywilnego na Lotnisku Chopina w Warszawie”. I że „funkcjonariusze Straży Granicznej Placówki Warszawa Okęcie w ramach sprawowanego nadzoru nad kontrolą bezpieczeństwa, stwierdzili poważne uchybienie”, a także, że „operator kontroli bezpieczeństwa nie dokonał analizy każdego wyświetlanego obrazu urządzenia RTG”.
Konsalnet wyleciał na atrapach bomb
W 2015 r., jeszcze za czasów rządów PO-PSL, przeprowadzono próby szczelności ochrony na Okęciu. Wypadły fatalnie. Raport o ciężarówce jeżdżącej pod płycie lotniska, której kierowca wjechał dzięki sfałszowanej przepustce i o w 100-procentach udanych próbach wniesienia na pokład samolotów atrap bomb był tak szokujący, ze został utajniony nawet przed ministrem infrastruktury. Ochroną lotniska Chopina zajmowała się wówczas firma Konsalnet, znana z powiązań z dawnymi komunistycznymi specsłużbami. W ciagu dwóch lat Konsalnet, jedna z najwiekszych firm ochroniarskich w Polsce, zarobił na Okęciu 29 mln zł.
W grudniu 2015 r. do raportu o szokująco dziurawej ochronie Okęcia dotarł dziennikarz tygodnika „Wprost” Cezary Bielakowski. Gdyby tekst we „Wprost” ukazał się, a był planowany tuż przed świętami Bożego Narodzenia, wywołałby z pewnością panikę i odwoływanie rezerwacji przez pasażerów. Aby temu zapobiec Ministerstwo Infrastruktury zwołało specjalna naradę, w której wziął udział minister obrony Antoni Macierewicz. Umowa z Konsalnetem została rozwiązana. Tygodnik „Wprost” nie opublikował artykułu. Cezary Bielakowski został wicenaczelnym, a póżniej redaktorem naczelnym Polskiej Agencji Prasowej (PAP).
Samozapalajace się paczki
„New York Times” opisał ostatnio akcję rosyjskich służb, które planowały umieszczać samozapalające się paczki kurierskie na pokładach samolotów latających na trasach transatlantyckich. – Ryzyko poważnego wypadku było realne – stwierdził minister bezpieczeństwa krajowego USA, Alejandro Mayorkas.
Tajna operacja miała polegać na umieszczaniu samozapalających się paczek kurierskich na pokładach samolotów lecących do USA i Kanady. Kiedy Rosjanie zrozumieli, w jaki sposób paczki przedostały się przez systemy kontroli ładunku powietrznego i ile czasu zajęło im dotarcie na statek, następnym krokiem wydawało się wysłanie ich samolotami lecącymi do Stanów Zjednoczonych i Kanady, gdzie po dotarciu do celu wywołały pożary.