Jak działał oscylator Polnordu
Działki, które kupował Polnord, błyskawicznie zyskiwały na wartości. Przynajmniej na papierze. Potrafiły zdrożeć kilka, a nawet kilkanaście razy. Służyły jako zabezpieczenie kredytów i emitowanych obligacji. Tak było również ze słynnym polem kukurydzy w podpoznańskim Dopiewcu, które w 2010 r. kupiła spółka-krzak żony ochroniarza Romana Giertycha za 7 mln zł i po ośmiu dniach sprzedała Polnordowi za 27 mln zł. Dwa miesiące później działka była zabezpieczeniem emisji obligacji wartych 80 mln zł.
Działkę pod Poznaniem sprzedawał Prokom Investments, spółka należąca do Ryszarda Krauzego. Kupował Polnord, giełdowa spółka, w której Ryszard Krauze był przewodniczącym rady nadzorczej. Kontrolował Polnord, gdyż Prokom Investments miał pakiet ponad 21 procent akcji. Pozostały akcjonariat był rozdrobniony. A plankton nie mógł nic zrobić wielorybowi.
Krauze sprzedaje przez „słupa” Giertycha
Dlaczego Krauze zdecydował się na sprzedaż 12,5-hektarowego pola pod Poznaniem przez pośrednika? I dlaczego ten pośrednik kosztował aż ok. 20 mln zł? Po pierwsze – pośrednik był fikcyjny. Żona ochroniarza Romana Giertycha nie miała pojęcia w jakiej transakcji uczestniczy. Podpisała papiery, bo poprosił o to jej mąż, związany zawodowo z Giertychem od czasów Młodzieży Wszechpolskiej i LPR. Sebastian J., ps. „Foka”, był jego ochroniarzem, kierowcą i „słupem” w wielu spółkach. Pieniądze oczywiście rozdzielał Krauze, część dostał Giertych, resztę Krauze ulokował w swoich cypryjskich firmach.
Po drugie, o bezpośredniej transakcji miedzy Prokom Investments a Polnordem, a były to podmioty ze sobą powiązane, należałoby powiadomić Giełdę Papierów Wartościowych. Analitycy szybko zorientowaliby się, że „Duży Ryszard” wyprowadza pieniądze z Polnordu i po prostu okrada w biały dzień pozostałych akcjonariuszy. Dzięki pośrednikowi można było zachować transakcję w tajemnicy. Kierowca Giertycha znany był z absolutnej lojalności wobec swojego szefa. Spółka-bufor Properis 33 powstała latem 2010 r. z kapitałem zakładowym 5 tys. zł. Nie prowadziła żadnej działalności ani nie zatrudniała pracowników. Ale nie przeszkodziło jej to we wrześniu 2010 r. kupić ziemi w Dopiewcu za 7,4 mln zł. I sprzedać za 20 mln zł.
Na kłopoty oscylator
Dla Ryszarda Krauzego, który potrzebował ogromnych pieniędzy na poszukiwania ropy w Kazachstanie, pomysł z oscylatorem był zbawienny. On dostawał z Polnordu żywą gotówkę, a Polnord brał ją z banków pod zastaw wciąż sztucznie drożejących gruntów. Działka w Dopiewcu już w listopadzie 2010 r., a więc zaledwie dwa miesiące po transakcji, razem z dwiema warszawskimi działkami posłużyła jako zabezpieczenie emisji obligacji na kwotę 80 mln zł.
W 2015 r. jeden z giełdowych analityków napisał raport, w którym zwracał uwagi na ogromne zadłużenie Polnordu i koncentrację ziemi w Warszawie, Sopocie i pod Poznaniem. Zadłużenie było znacznie wyższe niż innych deweloperów – ponad 260 tys. zł na jeden lokal. Należy wziąć pod uwagę, że mówimy tu o kwotach sprzed dziesięciu lat, gdy wartość złotówki była wyższa, a ceny nieruchomości znacznie niższe niż dzisiaj. Polnord w 2015 r. emitował obligacje „na wyrwę”, bez żadnego zabezpieczenia.
Przezorny Zawsze Ubezpieczony
Działka „Foki” w Dopiewcu, podobnie jak inne, przydawała się jako zabezpieczenie ogromnych wierzytelności Polnordu. Ale nadal było to pole kukurydzy. Nie rozpoczęto żadnej budowy. 1 stycznia 2016 r. w Polnordzie pojawił się nowy zarząd, gdyż pakiet kontrolny przejęły państwowe firmy: PZU, PKO BP i Bank Gospodarstwa Krajowego. Obecnie Najwyższa Izba Kontroli sprawdza na jakich warunkach objęły udziały Krauzego i… ile na tym straciły.