Zezem

Sami wariaci

Ludzie pytają jak było na badaniach sądowo-psychiatrycznych, na które wysłała mnie prokuratura… No jak miało być? Zajefajnie było. Zamiast oklepanego „Dzień dobry!” powitałem komisję tradycyjnym „Niech żyje cesarz Franciszek Józef!”.
Wytrzeszczyli oczy. „Ale wtopa – pomyślałem. – Przecież jestem w Warszawie, a nie w Krakowie. To Kongresówka.”

– Zdrawowija żiełaju Waszemu Błagadarodiju! – wypaliłem do szefa komisji.

To mu się chyba spodobało.

Zapytał, czy w rodzinie ktoś chorował na czapę. Odpowiedziałem, że nie, ale wspomniałem o koledze, który popił wódką grzyby halucynogenne, wlazł na latarnię i krzyczał, że jest w raju. Gdy go ściągałem, dał mi w pędzel i nazwał diabłem. Od tej pory widzę podwójnie.

To członków komisji zaciekawiło. Zapytali, czy uprawiam jakiś sport.

– Tak. Gram w tenisa – odpowiedziałem. – Ale nie lubię grać na mokrym korcie. Można się poślizgnąć i wpaść w otchłań nieskończoności.

Podrapali się w brody. Wyglądali na takich, którzy parę razy grali na mokrym korcie. Zapytali o tytuł ulubionego filmu. – „Zmocz jej podkoszulek krwią 2” – odpowiedziałem bez zastanowienia.

– Wykształcenie? – Wyższe.

– Temat pracy magisterskiej?

– „Spadek pogłowia strusi na brytyjskich farmach w latach 90. jako skutek zalecania się strusi do hodowców zamiast do siebie nawzajem”. Do tej pracy dołączony był tajny aneks: „Analiza przypadku homoseksualnej nekrofilii u kaczki krzyżówki” – wyjaśniłem. – Jego treść zna tylko Antoni Macierewicz.

Zapytali czy znam Marka Suskiego, Krystynę Pawłowicz, Janusza Kowalskiego i Oskara Szafarowicza. I czy należę do PiS lub Solidarnej Polski. Zgodnie z prawdą, odpowiedziałem, że nie.

Nie uwierzyli.

fot. Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *