POD LUPĄPolska

Ruski agent w garażu

Radosław Gruca Reset Obywatelski : „W garażu Leszka Kraskowskiego są istotne informacje dotyczące Rosjan”.

To prawda. Papiery to efekt moich spotkań, które wiele lat temu odbyłem z Aleksandrem Gudzowatym. Robił on gazowe interesy z Rosjanami, był właścicielem banku, zlecał podsłuchiwanie polityków. Nietuzinkowa i bardzo ciekawa postać. 

Gudzowaty polubił mnie, gdy odkryłem, że raport NIK na temat jego interesów – podczas „obróbki” w kierownictwie NIK – zmienił całkowicie swój wydźwięk. Porównanie pierwszej wersji z ostatnią było po prostu szokujące. Coś co początkowo było białe stało się czarne. I na odwrót. Choć ustalenia z protokołu kontrolnego były takie same, to wnioski końcowe różniły się diametralnie. Napisałem wtedy w „Rzeczpospolitej” tekst: „Gudzowaty raz dobry, raz zły”.

Wtedy dowiedziałem się, że Gudzowaty ma kłopot z jednym z klientów swojego banku – Andrijem Personą vel Kononenko. Przez jego konto przechodziły miliony dolarów. Tego samego dnia wpływały i wypływały.  Widać było gołym okiem, że to podejrzane operacje,  najprawdopodobniej służące praniu pieniędzy lub finansowaniu jakiejś nielegalnej działalności. Persona miał w banku Gudzowatego status VIP i specjalne miejsce na parkingu. I jak tu na takiego gościa donieść do nadzoru bankowego? A przepisy tego wymagały.

No i Gudzowaty miał kłopot. Poważny kłopot. Narazić się Personie czy nadzorowi bankowemu?

Ludzie Gudzowatego ustalili, że Persona reprezentuje w Polsce interesy Siemiona Mogilewicza, czyli mafii sołncewskiej. Jednej z najgroźniejszych światowych organizacji przestępczych. Gdy wczytałem się w dokumenty, doszedłem do wniosku, że to zbyt poważna sprawa na dziennikarski tekst. Nawet tekst śledczy. Nie można było wykluczyć, że Persona jest powiązany z rosyjskim wywiadem.

Postanowiłem przekazać kwity szefowi Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN), którym był wówczas Władysław Stasiak. To była bardzo gruba i ciężka teczka. Stasiaka znałem z czasów, gdy był dyrektorem Departamentu Obrony w Najwyższej Izbie Kontroli. Miałem do niego pełne zaufanie. Był profesjonalistą. Spotkałem się z nim w Sejmie.

Stasiak zajrzał do kwitów, pokiwał głową i obiecał, że zajmie się sprawą. Później przestał być szefem BBN. A jeszcze później wsiadł do nieszczęsnego Tupolewa i poleciał do Smoleńska. A po 10 kwietnia 2010 r. były ważniejsze sprawy niż Andrij Persona i mafia sołncewska. Kwity odłożyłem na półkę. I tak zawędrowały do mojego archiwum w garażu. 

Kilka lat później, gdy wybuchła afera podsłuchowa, okazało się, że polityków #PO podsłuchiwano też w „Lemongrass”. Restauracja należała do firmy  Jasmin, której prezesem i większościowym udziałowcem był Andrzej #Kisieliński, w latach 2000–2005 dyrektor finansowy polskiego oddziału rosyjskiego koncernu paliwowego Łukoil. W jednej ze spółek Kisielińskiego jego zastępcą był… Andrij Persona vel Kononenko. 

fot. screen Radosław Gruca

83 komentarze do “Ruski agent w garażu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *